Łączna liczba wyświetleń

sobota, 29 września 2018

Dzień 7: Co ja robię tu?


            Wbrew pozorom tytuł nie jest egzystencjonalnym pytaniem, zadawanym sobie codziennie po pobudce. Choć fakt czasami gdy budzą mnie po 4 godzinach snu też się zastanawiam co ja tu w ogóle robię? Dlaczego nie leżę teraz w wygodnym łóżku i nie obracam się z boku na bok tylko wstaję walczyć głównie z samą sobą i swoimi słabościami. Tym razem jednak chce Wam po prostu opisać taki „standardowy” dzień podczas 16.
Punktualnie o 6:00 rano ze snu wyrywa nas radosny krzyk oficera dyżurnego „Kompania, pobudka, pobudka”. Na orientowanie się gdzie jesteś, co masz teraz zrobić czy jakiekolwiek zbieranie myśli czasu najzwyczajniej w świecie nie ma. Masz bowiem całe 15 minut na to by wywalczyć sobie miejsce przy umywalce i się umyć (mężczyźni jeszcze do tego ogolić), załatwić wszelkie fizjologiczne potrzeby, ubrać w dres, pościelić łóżko, ogarnąć salę i stanąć plutonami w dwuszeregu na korytarzu na zbiórce. Na początku myślałam, że w 15 minut to ja co najwyżej mogę się uczesać. Zresztą przez pierwsze dwa dni byłyśmy z dziewczynami tak ambitne, że wstawałyśmy 5:20 żeby wszystko zrobić na spokojnie i żeby jeszcze do tego sala lśniła, wszystko było idealnie poukładane a łóżka były pościelone tak, że „mucha nie siada”. Szybko jednak wyleczyłyśmy się z takiej nadgorliwości a raczej pomogło nam się wyleczyć intensywne szkolenie. Teraz ciężkie powieki otwieramy dopiero gdy wyrywa nas ze snu specyficzny budzik, w którego rolę wciela się właśnie oficer dyżurny. Nagle okazało się, że 15 minut to w sumie sporo czasu i można wszystko ogarnąć.
            6:15 wyruszamy na „poranny rozruch” – przez 30 minut biegamy, ćwiczymy, rozciągamy się i znowu biegamy. Na początku myślałam, że to już dla mojego organizmu jest zabójcza dawka sportu na dzień. Sami sobie jednak często nie zdajemy sprawy z tego ile nasze ciało jest w stanie wytrzymać gdy głowa „da mu na to zgodę”.
O 7:00 docieramy na śniadanie. Nie ma co liczyć jednak na jakieś wygodne rozsiadanie się i delektowanie tym co kuchnia wydała bo już 20 minut później trzeba ruszać z powrotem na swój „obiekt”, ekspresowo przebrać się w mundury i stanąć na porannym apelu.
No i potem się zaczyna. Szkolenie jest bardzo skondensowane więc nie można marnować czasu. Cały dzień poświęcamy więc obsłudze broni, nauce postaw strzeleckich, strzelaniu, pokonywaniu toru przeszkód, nauce udzielania pierwszej pomocy na polu walki i poznawaniu tajników taktyki zielonej. Coś co w sumie opisałam w jednym zdaniu i mogłoby wydawać się „bułką z masłem” wcale takie nie jest. Kilometry, które dziennie pokonujemy w kamizelkach, hełmach, z bronią i zasobnikami dają o sobie znać, gryząc Twoje mięśnie - przynajmniej ja mam takie odczucie z każdym kolejnym krokiem i z każdym kolejnym „padnij”, „powstań”.



Na szczęście „żołnierz” jeść musi – ok. 14:00 udajemy się więc na obiad i tam możemy się nim delektować całe 30 minut 😉 Nie ma co liczyć na poobiednią sjestę. Jak już pisałam – czas jest tu na wagę złota, więc zaraz po posiłku wracamy do dalszych ćwiczeń – taktyka, postawy, strzelanie itd. Nasi instruktorzy i dowódcy nie dadzą nam się nudzić. Gdy tylko wydaje nam się, że z nas już niezłe kozaki bo coś załapaliśmy – dodawany jest kolejny, nowy element i kolejną dawkę wiedzy.
Szkolenie kończy się wieczornym apelem – standardowo powinien być on o 21:00, zdarza się jednak, że szkolenie się przedłuża lub musimy na pace STARA wrócić ze strzelnicy co zajmuje ok. dwóch godzin i tak oto dziś cisza nocna zamiast o 22:00 była o północy.



Dziś cały pluton jak nie pół kompanii miało ze mnie niezły ubaw. Powiem więcej ja sama z siebie się śmiałam do rozpuku gdy powiedziałam, że wzięłam tu sobie z domu książkę. Serio! Jak już pisałam wciąż pojąć nie mogę skąd mi do głowy przyszedł pomysł, że będę miała czas jeszcze na czytanie. Co za naiwność 😉
            Jeśli zastanawiacie się kiedy ćwiczymy musztrę powiem krótko – cały czas. Każde przejście z punktu A do puntu B to kolejne szkolenie musztry tak by nie zmarnować nawet wyjścia na obiad czy kolacje (na śniadanie wbiegamy).
Jeśli ktoś z Was boi się, że nie podoła mówię Wam nie ma co się łamać! Nie jestem ani sportsmenką ani atletką, zwykła taka „Mała Mi” jednak z dużym samozaparciem i to właśnie jest najważniejsze bo wszystko siedzi w głowie. Nie oszukujmy się łatwo nie jest, ale nikt nie obiecywał, że będzie. W końcu to szkolenie i to bardzo intensywne a nie wczasy. Jeśli jednak jesteście zmotywowani dacie radę bez względu na kondycję i siły fizyczne.
 Gdy kończę ten wpis mija 1 w nocy. Już za chwilę wdrapię się na moje piętro „wozu” – bo tu mamy piętrowe, przytulę do poduszki i po chwili usłyszę „Kompania, pobudka, pobudka” i choć jestem koszmarnie zmęczona, wiem że podołam. Dlaczego? Bo chcę!!!


29 komentarzy:

  1. Pytanie z czystej ciekawości czy obowiązują was służby jako dyżurny na kompani ? Gdyż u nas na szkoleniu mieliśmy je i pytam ze zwykłej ciekawości.
    P.S Życzę wytrwałości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żołnierze TSW nie są przewidziani do służby dyżurnej

      Usuń
    2. Nie jesteśmy włączeni w służbę dyżurną. Te zadania realizują żołnierze zawodowi 13 Śląskiej Brygady Obrony Terytorialnej

      Usuń
  2. Oficer dyżurny krzyczy pobudkę? Jesteś tego pewna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie mozliwe ze oficer dyzurny krzyczy pobudke xd

      Usuń
    2. piszącej wskoczył lapsus słowny oczywiste że to podoficer dyżurny albo jeden z jego pomocników dyżurny woła pobódka lub capstrzyk

      Usuń
    3. Tak macie rację, rano chyba jednak kompletnie jestem nieprzytomna, że nawet nie poznaję kto krzyczy :)

      Usuń
    4. Mozna nie poznawać kto krzyczy ale po siedmiu dniach szkolenia nawet średnio rozgarnięty rekrut powinien wiedzieć jakie są obowiązki oficera dyżurnego JW a jakie są obowiązki podoficera dyżurnego kompani ,piszę średnio rozgarnięty rekrut bo dziwię się że takiej podstawowej wiedzy nie ma pani czyli ochotnik , ,, pasjonat''i dziennikarza który sprawami wojska zajmuje się od kilku lat ,miedzy innymi współpracując z armia . Tak na marginesie to chyba szkolenie nie jest tak intensywne skoro już około godziny 9 rano ma pani kilkadziesiąt minut na pisanie odpowiedzi na komentarze .

      Usuń
  3. A jak wyglądają w praktyce te tory przeszkód?
    P.S. Powodzenia, super się czyta! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurcze trudno mi go opisać, generalnie we wszystkich jednostkach są podobne. Oczywiście nie pokonujemy - jeszcze - wszystkich przeszkód ale są "rowy", podziemne tunele, łańcuchowe siatki do wspinania, huśtające się ławki, wysoki "tamy" które trzeba pokonać górą i równoważnie itd.

      Usuń
    2. Wysokie "tamy"nie brzmi dobrze...

      Usuń
    3. To też nie brzmi dobrze haha

      Usuń
  4. Super tekst! Pozdrawiam serdecznie i powodzenia! 1PBOT

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak juz to podoficer dyzurny albo dyzurny :%

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak mój błąd. Nie rozpoznaje głosu w śnie a jeszcze nigdy nie byłam na korytarzu gdy krzyczał :)

      Usuń
  6. Wbrew pozorom, pobudka rano to bardzo ważne zadanie: https://www.operator-paramedyk.pl/test-na-specjalsa/ :-). Powodzenia na pobudce jutro rano!

    OdpowiedzUsuń
  7. 2 godziny na pace Stara to jak zaproszenie do dwóch godzin spania :)

    Pozdrawiam Ejber

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę tylko ogarnąć dogodną pozycje do snu bo mam wrażenie że te auta nie mają czegoś takiego jak amortyzatory ;)

      Usuń
    2. Niedługo nic nie będzie Wam przeszkadzało w takiej drzemce:-).

      Usuń
  8. A ja mam pytanie odnośnie stosunku pracodawców do tego typu szkoleń. Jak reagują Wasi pracodawcy i czy jakieś komentarze w związku z tym się pojawiają z ich strony? Byłem w WKU i tam zostało mi to dokładnie wytłumaczę i poparte ustawa, jednak to tylko tłumaczenie TEORETYCZNE. A z praktyką każdy wie jak jest...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodnie z ustawą o powszechnym obowiązku obrony RP, pracodawca musi dać urlop bezpłatny. Pozostałe szkolenia są w weekendy.

      Usuń
    2. Doświadczenie NSR pokazuje, że bardzo dużo tu zależy od pracodawcy. Duże i państwowe firmy raczej nie robią problemów. Najgorzej z małymi prywaciarzami.

      Usuń
    3. Myślę że to bardzo indywidualna sprawa. Wszystko zależy od szefa.

      Usuń
  9. A jak ktoś pracuje w systemie 12h i ma tylko jeden weekend wolny w m-cu? Wszystko pieknep i przyjemnie w teorii, życie niestety wszystko weryfikuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak to się mówi "jeszcze się taki nie urodził, który by wszystkim dogodził". Nie ma rozwiązań idealnych ale tu na tyle wcześniej wiesz, kiedy są ćwiczenia weekendowe, że myślę, że jak komuś bardzo zależy to da się to ogarnąć.

      Usuń
    2. Wydaje mi się (chociaż nie wiem, czy na pewno dobrze rozumiem ustawę), że na każde ćwiczenia przysługuje po prostu urlop bezpłatny.

      Usuń
  10. A jak jest z tą odprawa? To prawda że urlop bezpłatny to tyko teoria bo i tak szef za ten urlop płaci?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.