Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 25 września 2018

Dzień 3: Mój nowy partner na dobre i na złe

Wiadomo, że najważniejsza będzie przysięga wojskowa na którą wszyscy czekamy i o której każdy z nas myśli. Jednak jest jeszcze jeden wyjątkowy dzień podczas 16. – dzień uroczystego przekazania broni i to było właśnie dziś. Do batalionu przyjechał Dowódca 13 Śląskiej Brygady Obrony Terytorialnej, pułkownik Tomasz Białas.



Zgodnie z wojskowym ceremoniałem wystąpiła do Niego czwórka reprezentująca plutony i z Jego rąk odebrała karabinki MSBS GROT – miałam zaszczyt być w tej czwórce. Na początku myślałam „po co tyle zamieszania, nie można nam jej po prostu dać?” W końcu to tylko narzędzie do pracy a raczej służby ale ok. Jak tak ma być to tak ma być, odbiorę broń i tyle, jedyne czym się stresowałam to to żeby nie pomieszały mi się ręce i nogi w drodze jaką mam do pokonania z miejsca gdzie stały plutony do Dowódcy czyli w całych tych 10 może 15 krokach, żebym dobrze wykonała w tył zwrot no i przypadkiem zawieszając sobie broń na plecach nie walnęła nią o beton. Wiadomo jak coś ma pójść nie tak i ma się zdarzyć coś co nigdy nie powinno mieć miejsca to właśnie w takich sytuacjach gdy bardzo nam zależy żeby wszystko poszło perfekcyjnie. Podchodząc po broń myślałam więc tylko – szeregowa nie daj ciała!



Gdy jednak podszedł do mnie Dowódca i powiedział „W imieniu Rzeczpospolitej wręczam Pani broń” w oczach stanęły mi łzy - serio. Może to głupie, możecie w to nie wierzyć no i może to nieracjonalne, ale tak właśnie było. Gdy chwyciłam za karabinek trochę więc ręce mi drżały – może z emocji może z powodu pogody taktycznej (wiatr, który zerwał nam stołówkowy namiot w nocy nie odpuszczał). Wracając do szyku trudno mi było zachować poważną wojskową minę, walczyłam z kącikami ust żeby nie wygiąć ich w uśmiech. Przyznam, że nie do końca to mi się udało. Czułam jakąś dziwną dumę i chyba po raz pierwszy tak naprawdę poczułam, że staję się żołnierzem…

Tak właśnie poznałam swojego partnera na dobre i na złe. Od dziś mamy stanowić jedność – idę na apel – mam go przy sobie, idę na stołówkę - mam go przy sobie, idę… no sami wiecie gdzie i tam mnie nie opuszcza.



Tak będzie wyglądało następne 13 dni. Uczę się go, przyzwyczajam do niego i nie spuszczam go z oczu. Od teraz ma to być mój najlepszy przyjaciel, z którym muszę się świetnie zgrać bo to on ma mi ratować cztery litery gdy będzie taka potrzeba. Muszę więc o niego dbać jakby był częścią mojego organizmu.




Nie powiem, że mnie czasami nie wkurza… bo tachanie go na stołówkę czy w miejsce nazwijmy to „ustronne” wygodne nie jest. Poza tym cwaniak jednak swoją wagę ma a jeszcze nie raz stawia opory i wymaga ode mnie użycia większej siły (czas popracować nad mięśniami rąk) a jeszcze i zaplątać się potrafi akurat gdy „ekspresowa” zbiórka jest robiona, to coś czuję, że ciężko nam się będzie rozstać po przysiędze. Teraz gdy już wszyscy śpią a ja siedząc na korytarzu by nikomu nie przeszkadzać opisuję ten dzień co chwile zerkam na mojego GROTA i mimowolnie się uśmiecham a potem sobie myślę – ale Ty głupia jesteś szeregowa, broń jak każda inna, z której już nie raz strzelałaś.

Może jednak wcale nie jak każda inna…

18 komentarzy:

  1. Z obsługi kbk w wojsku dobrze jest jedną rzecz ukraść do "cywila":
    https://www.operator-paramedyk.pl/hk416/ (i życzę Ci, żebyś po paru latach ćwiczeń w WOT umiała strzelać tak, jak pan na filmie w tym wpisie:-) ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O maj też bym sobie tego życzyła :) dzięki

      Usuń
    2. Parę tysięcy godzin dobrych strzelań i się uda:-).

      Usuń
  2. Wyjście z karabinem na stołówkę, to jeszcze pryszcz. Prawdziwie fajnie zaczyna się jak idziesz w kandaharce, z płytami, i hełmem. I tak się je, obiad, śniadanie, czy kolację.
    A po dłuższym obcowaniu z bronią, na 16-tce, albo po poligonie, będzie jazda w drugą stronę, jak w domu będzie się przemieszczało z miejsca w miejsce, i będziesz się łapać na tym żeby zabrać karabinek ze sobą. Którego nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziłam trochę w kamizelce nawet raz z toy toya w niej i hełmie korzystałam ale jeść w kamizelce i z bronią to już wyższy level dla mnie :) kurde masz rację sama jestem ciekawa jak będzie gdy wrócę do domu

      Usuń
    2. Ha! Dziś przerobiłam wizytę na stołówce i jedzenie w kamizelce i z bronią. Jest moc! ;)

      Usuń
  3. Taka mała, acz znacząca uwaga techniczna: do żadnego posiadanego stopnia wojskowego nie dodajemy literki "a" na końcu. Jest pani kapral, pani sierżant i pani kapitan. Nie inaczej jest ze stopniem szeregowego. Jest "szeregowy Iksińska", a nie "szeregowa Iksińska".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt dzięki za uwagę tu też mnie cały czas z tym poprawiają a ja wciąż nie mogę się przyzwyczaić że jestem szeregowy a nie szeregowa :)

      Usuń
  4. Pisz pisz kobieto....bo jak to czytam to aż mi się chce...��chociaż jutro komisja i różnie może być. To słonecznego pozdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam mocno kciuki i koniecznie daj znać po komisji.

      Usuń
  5. Juz po komisji ale lekarze pozostawiają wiele do życzenia ale cóż ....13 października welcome to Gliwice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też przejście przez lekarzy będzie jednym z moich traumatycznych przeżyć. Najważniejsze jednak że już możesz odliczać do 16.

      Usuń
    2. Im bliżej tym mam większe obawy....czy dam radę czy nie zrobię z siebie idiotki i takie tam....mózg mi pulsuje od natłoku myśli

      Usuń
  6. Na zdjęciu z posiłki widać plastikowe sztućce nie dają przydziałowego niezbednika i kubeczka ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko zależy od tego jaką masz stołówkę. My mamy polową bo ta w budynku jest w remoncie ale jak jedziemy na strzelnice do Bielska to jemy na stołówce i tam są normalne sztućce i kubki. Nie ma przydziałowego niezbędnika

      Usuń
  7. W październiku idę zdać wniosek i na komisje Bolesławiec.
    Mam się bać jak radzisz??
    I jak się przygotować

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.