Ja żołnierz
Wojska Polskiego przysięgam… i tak oto Mała Mi została żołnierzem. Mam
oczywiście świadomość tego, że w pełni stanę się nim za 3 lata, wiem ile pracy
przede mną, ale mimo wszystko mogę o sobie już mówić – ŻOŁNIERZ - a to powoduje
szybsze bicie serca. Nawet nie wiem jak opisać ten
dzień, mieszanka tylu emocji i wrażeń, tylu wzruszeń, uśmiechu i smutku. To wszystko jest dla mnie wciąż takie nierealne jakby mi się to
śniło.
Bum, bum, bum – gdy maszerujesz
do przysięgi, gdy ją składasz i gdy idziesz w defiladzie po niej, serce bije
głośniej niż bęben orkiestry, huk rzuconego granatu czy wystrzał z GROTa. To
jest ten dzień, jedyny. Wiele w życiu można powtórzyć, ale tak jak raz się
rodzisz, raz umierasz tak też tylko raz w życiu składasz Przysięgę Wojskową i
aż trudno uwierzyć, że to już za mną. Starałam się by każde słowo zawarte w
tekście przysięgi wybrzmiało prosto z serca z pełną świadomością tego co mówię
i z pełną wiarą w to co mówię. Może mogłam głośniej, może bardziej dosadnie –
nie wiem, ale na pewno nie mogłam bardziej szczerze.
Po przysiędze spotkanie z rodziną
– ich wzruszenie i łzy w oczach… nie musieli nic mówić. Wiedziałam, po prostu
czułam, że są ze mnie dumni. Wiadomo, że zawsze byli, ale to był taki inny
rodzaj dumy. Mam dwóch starszych braci, ale
tak się życie potoczyło, że obaj nie mogli pójść do wojska. Tak wiec dopiero
teraz, dopiero do córki moi rodzice mogli przyjechać na przysięgę. Trochę się
na to naczekali 😉
Po przysiędze na wszystko jakoś
mi brakowało czasu, wszystko toczyło się szybko. Odebranie rzeczy, zdanie broni
i już nagle byłam w samochodzie i wracałam do domu. Jednego dnia stałam na
baczność i za chwilę „tulałam” swoje psy a potem padłam na kanapę jakbym przez
rok nie spała. Obudziłam się i jakoś nie mogłam odnaleźć. Gdzie mój „wóz”, moja
„jama”, mój pluton i mój dowódca? Co mam dziś robić skoro nikt mi nie mówi co
robić?
Jakie to wszystko dziwne – świat
cywila jednak bardzo się różni od tego jaki jest w koszarach. Sama jestem
ciekawa jak oba te światy będą teraz współgrać w moim życiu…
Czeka mnie teraz wiele wyzwań,
przede wszystkim muszę sama sobie codziennie stawiać wojskowe zadania i
rozkazy, tak by popracować nad tym co było we mnie słabe podczas tej 16.
Mam nadzieję, że podołam i nie
zawiodę nikogo, kto we mnie uwierzył….
Gratulacje! :) Do zobaczenia na ćwiczeniach, w sobotę zaczynam 8 w 131 ;) Powodzenia w dalszej służbie!
OdpowiedzUsuńSuper! To będziemy się później razem szkolić :)
UsuńGratulacje:-). To kiedy pierwsze ćwiczenia weekendowe?
OdpowiedzUsuńTeraz w domu czas sprawdzić, czy dowódcy na "16" byli prawdziwymi liderami: https://www.operator-paramedyk.pl/czasliderow-niepotrzebny/ .
Jak dobrze kojarzę to w listopadzie a tymczasem trzeba popracować nad formą :) Bo widzę swoje mankamenty i musze nad nimi popracować
UsuńPodziwiam i gratuluję! Czytam Twojego bloga od początku, jesteś niesamowita! Sama zgłosiłam się na ochotnika, ale jestem dopiero po badaniach. Czekam na dalsze wpisy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie wiem czy blog będzie kontynuowany bo cóż by tu teraz Mała Mi miała pisać? dalsze losy szeregowej chyba już nikogo nie będą interesowały
Usuńbardzo Ci jednak dziękuję za dobre słowa i trzymam kciuki za twoją 16.
UsuńHejka, przede wszystkim gratulacje!!! Dzięki za blog, może czas na jakieś subiektywne odczucia, posumowanie...? Jeszcze raz gratki!
UsuńWitam czy po 3-latach w WOT można starać się na zawodowego?
OdpowiedzUsuńPodbijam pytanie :)
UsuńTaki jest zamysł.
UsuńGratuluję, przy takim poziomie wazeliniarstwa daleko pani zajdzie.
OdpowiedzUsuńGratulacje
OdpowiedzUsuńAnonimowy, czy tak na prawdę trudno uwierzyć że komuś to się podoba?
OdpowiedzUsuńLudzie płacą żeby przeżyć takie rzeczy, to co dziwnego że idą na ochotnika i są zadowoleni ?
Fajnie jak by Pani napisała jak dostala się do WOT. Bo ciężko jest introwertykom.
OdpowiedzUsuń