Łączna liczba wyświetleń

środa, 3 października 2018

Dzień 11: Żołnierz naprzód!


               Jeśli myślicie, że przez 16 dni ani razu nie zwątpicie w siebie, w swoje siły fizyczne czy psychiczne to od razu Wam powiem, że nie ma takiej opcji! Wcześniej czy później każdego choć przez chwilę dopada kryzys. Jedni się do tego przyznają, inni ukrywają, a u jeszcze innych jest on chwilowy i tak szybko przechodzi, że nawet o nim nie pamiętają.
To nie jest słabość poczuć, że nie da się rady, nie ma się siły czy, że po prostu ma się dość. To normalne. Ważne, by umieć się zmotywować, spiąć pośladki i zasuwać naprzód. Ja osobiście kilka razy myślałam; „ja to pierdziele, pakuję manatki i w długą”. Oczywiście najczęściej takie myśli nachodziły mnie podczas pobudki, po przewaleniu się z plecakiem, kamizelką, z bronią i w hełmie w terenie oraz gdy dowiadywałam się o istnieniu mięśni, o których nie miałam pojęcia – oczywiście dawały znać o tym, że istnieją poprzez ból. Miałam też takie myśli, gdy nie dawałam rady. Zawsze miałam problem z tym, że jestem cholernie ambitna i bardzo dużo od siebie wymagam. Ludzie mówili mi często „wow, ty to taka ambitna jesteś, tyle robisz”, a ja myślałam „kurde tyle rzeczy mogłabym zrobić, a nie raz pozwalam sobie bezczelnie po prostu zasiąść przed telewizorem”.



No i tu też dopadły mnie te myśli, że daję z siebie za mało, że jestem za słaba, że mogłabym więcej, lepiej itd. Gdy nie mam już sił iść z plecakiem, albo się czołgać nie mam pretensji do instruktorów - tylko do siebie – że taka ze mnie ofiara losu. Gdy na strzelnicy trafię 44 na 50 punktów jestem na siebie zła, że nie 48, no i wciąż bym chciała być lepsza. Nawet nie wiecie jak mnie wkurza to, że mam, jak tu się okazało, mega słabe ręce i nie jestem wstanie z postawy klęczącej przejść do leżącej trzymając broń w jednej ręce, tak po prostu bez kombinowania, albo że nie mam takiej siły, by wziąć koleżankę, zarzucić na plecy i ewakuować z „pola walki”. Jak mnie to irytuje, gdy widzę te wszystkie swoje słabe strony i myślę sobie, że „daję ciała”. Właśnie w takich momentach przychodzi tradycyjna myśl „ja się do tego nie nadaję”.
Piszę Wam o tym byście mieli świadomość, że i Wy możecie tak mieć podczas swoich 16 dni szkolenia podstawowego i gdy Wam przyjdą takie głupie myśli do głowy zaraz przypomnijcie sobie, że taka jedna „Mała Mi” też tak miała i nic w tym złego. Kwestia tego teraz w co taką myśl zamienisz. Jeśli się będziesz w niej pogrążać to - lipa, jeśli do tego nie masz kumpli czy koleżanek, którzy dodatkowo dadzą Ci kopa - no to lipa podwójna.



Ja robię wszystko, by te „doły” zamienić w motywator. Mam za słabe ręce – dobrze, że o tym wiem, będę teraz mogła po powrocie nad tym popracować. Nie mam siły przejść wielu kilometrów – trzeba więcej chodzić z psami i zabierać ze sobą cięższy plecak itd. Krótko mówiąc dzięki temu szkoleniu wiem z czym sobie nie radzę a uświadomienie sobie tego to połowa sukcesu. W końcu tylko głupi myśli, że nie musi już nad sobą pracować.
           Tak więc głowa do góry i naprzód żołnierz! Choć nie mam pojęcia, jak teraz podniosę się i dotrę na łóżko – mięśnie nie chcą już współpracować i wyrażają to w swój ulubiony sposób, czyli bólem, choć nie wiem jakim cudem wstanę za 4 godziny to wiem, że musi się udać i wiem, że muszę zrobić wszystko, by za rok na poligonie „wymiatać”.

27 komentarzy:

  1. Ta na pewno chciałbym widziec te twoje 44 punkty kiedy masz 2 raz w zyciu bron nie badz smieszna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JA MIAŁAM TEŻ 44, CO W TYM DZIWNEGO...... NAJPIERW MIELIŚMY DUŻO ćWICZEŃ NA CYKLOPIE, POTEM STRZELANIE.... SKĄD TO ZDZIWIENIE, CZŁOWIEKU....

      Usuń
    2. A jak wygląda ustawianie broni "pod siebie"?

      Usuń
    3. Nie miałam broni pierwszy raz w ręku ;)

      Usuń
    4. Sam jesteś śmieszny, pewnie w tarczę nawet nie trafiłeś a dziewczyny się czepiasz. Nie każdy jest taką ofiarą losu jak ty. 20 lat temu sam szkoliłem żołnierzy i widziałem jak niektórzy strzelając pierwszy raz w życiu trafiali 46-48 na 50 możliwych.

      Usuń
    5. Cyklop a realia to dwie rozne rzeczy. Swoja droga z dlugoejcbroni strzela sie znacznie łatwiej niż z krotkiej

      Usuń
  2. Dokładnie, kryzysy dotykają każdego. Tylko silni się im nie dają. Tak więc rada dla wszystkich na "16" - przetrwajcie: https://www.operator-paramedyk.pl/przetrwasz/ :-).

    Tak swoją drogą: jak wygląda faktycznie możliwość zrezygnowania w każdej chwili? Można po prostu podejść do instruktora i powiedzieć, że się dziękuje za dalszą współpracę? I w drugą stronę - czy w czasie "16" może podejść instruktor i coś takiego powiedzieć kandydatowi?

    A co do strzelania - dla mnie w ogóle strzelanie na punkty w wojsku to pomyłka. Przeciwnik na polu walki nie ma kólek z punktami. Albo trafisz, albo nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan operator-paramedyk uczył się skupienia i pracy na spuście na żywym człowieku..."a co do medycyny pola walki - dla mnie w ogóle medycyna pola walki w wojsku to pomyłka. Przeciwnik na polu walki nie pozwoli wam na żadną pomoc. Albo zginiesz, albo nie". 1PBOT

      Usuń
    2. Punkty były w związku z ćwiczeniem na celność i skupienie stąd punkty ;)

      Zrezygnować można w każdej chwili. Oczywiście jest rozmowa czy jest pewien decyzji o dlaczego no i trzeba poczekać na obieg dokumentów. Wiem bo u nas chłopak z powodu problemów rodzinnych musiał zrezygnować. Czy instruktor może komuś podziękować to nie wiem bo nie znam takiego przypadku

      Usuń
    3. Wiem, wiem - to pewnie szkolna "jedynka". Dawno temu była na punkty, potem (hmm... z 8 lat temu) zmienili ją na trafienia w cel, a chyba trzy lata temu znowu przywrócili oceny punktowe. Tak więc moda w wojsku się zmienia:-).

      Do anonimowego - nie, nie uczyłem się tak:-). Z medycyną (czy raczej ratownictwem) pola walki - cóż... TCCC mówi co innego:-).

      Usuń
  3. Chłopak zdziwiony no cóż widocznie wice czasu pot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cd..widocznie więcej czasu potrzebował by te 44 punkty osiągnąć...powodzenia dziewczyny

      Usuń
  4. Mam pytanie dotyczące Pani strzelania.
    Punktów 44 , które Pani ustrzeliła to na jaką odległość i na jakiej strzelnicy?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Pani Moniko, niech się Pani nie przejmuje zawistnymi komentarzami niektórych czytających bloga. Oni po prostu zazdroszczą. Doskonale się czyta to co Pani stara się przekazać innym zainteresowanym wstąpieniem do WOT. Podziwiam za samozaparcie i wolę walki. Jest Pani "twardsza" niż wielu "mężczyzn" których znam. Żołnierz, NAPRZÓD!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Choć blog zabiera mi godziny snu to paradoksalnie daje dużo siły i jest też niezłym motywatorem :)

      Usuń
  6. Jestem 20 lat po służbie zasadniczej i od niedawna w WOT.Czytam sobie co jakiś czas co przeżywa Mała Mi na 16tce, podziwiam ją i trzymam za nią kciuki. Da Pani radę. Pozdrawiam.
    ps. Odcinek o kamizelce taktycznej w rozmiarze L majstersztyk, uśmiałem się do łez.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, wsparcie się przyda szczególnie podczas "pętli taktycznej". Z kamizelką doszłyśmy do porozumienie, że będę łajzę nosić jeśli nie będzie mi utrudniała wstawania. Wciąż negocjuję z nią kwestię postawy strzeleckiej klęczącej - na razie nie chce się złamać i nijak łokciem do nogi dostać nie mogę :)

      Usuń
  7. Jak ktoś ma "cela" to nawet jeśli nigdy broni nie miał w ręce, to i tak zdobędzie dobry wynik. A jak ktoś go nie ma, to będzie zazdrościł ;) Mój kolega przechwalał się kiedyś że jego ojciec był w wojsku snajperem, a on strzelał kilka razy więc ponoć wspaniale to umie. Tymczasem dziewczyna, która nigdy w życiu broni w ręce nie miała, zostawiła go daleko w tyle :) Chcę, żeby tą historię przeczytał każdy "ważniak" który ma przerośnięte wyobrażenie o sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oprócz cela ważne też jest zgranie oka z bronią - tutaj można mieć szczęście albo nie:-).

      A "snajper w wojsku"... za czasów Z-ki w wielu jednostkach strzelec wyborowy (wiem, że to co innego niż snajper, ale wtedy było używane zamiennie) to była najlepsza fucha. Nie miało się kbk na przydziale, więc jak inni strzelali i czyścili broń, to miało się wolne. A celownik był drogi, więc się go trzymało w sejfie i wyciągało raz do roku na czyszczenie:-).

      Usuń
  8. Na pewno laski z twojej kompanii to przeczytają, to proszę "posłuchać": Pomyślcie dziewczyny co robicie i czy to co robicie nas wszystkich nie ośmiesza. Do czego piję? A co robiłyście wczoraj wieczorem ? Nie napiszę wprost, ale chodziło o pewną grę na korytarzu. Pomyślcie co robicie ! Ktoś to nagrywał. Jak to trafi do sieci, cały kraj się z nas będzie śmiał. Jesteście w ARMII. Przemyślcie to. Pozdrawia kolega z drugiej strony korytarza.

    OdpowiedzUsuń
  9. Za każdym razem gdy czytam tego bloga mam wrażenie że wbrew temu co próbują nam wmówić ludzie związani z WOT szkolenie w czasie szesnastek nie jest wcale takie intensywne . Po poważnym ciężkim trwającym kilkanaście godzin dniu szkoleniowym raczej nikt w środku nocy nie ,,marnowałby '' czasu na pisanie bloga .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zupełnie się nie zgodzę. Właśnie takie poświęcenie jest cechą ludzą, którzy mają w sobie pasję, poczucie misji i żyją heroicznie (https://www.operator-paramedyk.pl/heroizm/).

      Usuń
    2. W Afganistanie potrafiłam po całym dniu na patrolu do 4 nad ranem pisać i o 6 znowu być na linii. W kopalniach podczas katastrofy potrafiłam pracować tydzień czy dwa. Spiąć po kilka godzin w aucie. Każdy to potwierdzi. Da się tylko trzeba to uwielbiać a wtedy nawet jak się jest nieprzytomnym to da się radę. A jak nie wierzysz że jest wycisk to zapraszam przekonaj się sam :)

      Usuń
    3. Pani wybaczy ale udział dziennikarza w jednodniowym patrolu na pokładzie KTO Rosomak nawet w tak trudnym terenie jak Afganistan to nie to samo co kilka -kilkanaście dni naprawdę ciężkiego trwającego po kilkanaście godzin na dobę szkolenia .Uwielbianie uwielbianiem ale fizjologia ma swoje prawa.W swoim blogu sprytnie pani unika opisywania szczegółów szkolenia które pani przechodzi ,tak naprawdę czytelnik nie wie jaki jest wasz rozkład dnia ,ile godzin spędzacie na ćwiczeniu taktyki ,strzelania ,jak wygląda np. szkolenie medyczne ( z dostępnych publikacji można odnieść wrażenie że przypomina kurs pierwszej pomocy i nie ma nic wspólnego z medycyną pola walki ),ile godzin poświęcacie na szkolenie saperskie czy z zakresu łączności oraz ile godzin dziennie trwa szkolenie teoretyczne ( z tym to chyba kiepsko - pani wzmianka w którymś komentarzu o budowie pocisku dosłownie mnie powaliła - o nieodróżnianiu funkcji oficera dyżurnego od podoficera dyżurnego kompani już nie wspomnę .) Bardzo fajnie że ktoś piszę taki blog ale czy zamiast patetycznych wpisów nie lepiej byłoby opisywać codzienność w trakcie szkolenia .Z zaproszenia raczej nie skorzystam ,po pierwsze już nie ten wiek ( jaki sens byłoby szkolić pięćdziesiąt latka ) po drugie uważam projekt pt. WOT za chybiony , zamiast tworzyć oddziały lekkiej piechoty o znikomej wartości bojowej należałoby raczej zadbać o rezerwy jednostek manewrowych tworząc coś podobnego do National Guard lub Army Reserve . Pozdrawiam

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.